Weekend w górach
Mój tata dostał od mamy w prezencie skok ze 100 metrowego komina. Dlatego 15 czerwca pojechaliśmy wraz z O do Kostrzycy, gdzie mój tata doznał ekstremalnych wrażeń. Trochę się nudziłam, czekając na kolej taty i nie mogłam się doczekać kiedy wyruszymy dalej w drogę. Za to tata był mega szczęśliwy i zdenerwowany. Nie wiem co bardziej.
Po skoku, pojechaliśmy do Szklarskiej Poręby. Bardzo lubię to miejsce. W zeszłe wakacje w jeden dzień przeszłam z rodzicami aż 32 kilometry!
Gdy dojechaliśmy do Szklarskiej, zostawiliśmy rzeczy w pokojach i ruszyliśmy bardzo sympatycznym szlakiem na Wodospad Kamieńczyka. Zeszliśmy pod wodospad, gdzie musieliśmy mieć założone kaski. Tak dla naszego bezpieczeństwa. Potem w schronisku zdobyłam pieczątkę do książeczki PTTK i ruszyliśmy do miasta. Zobaczyliśmy nadciągające chmury, a to oznacza, że trzeba szybko schodzić. Kiedy byliśmy już prawie na miejscu złapał nas ulewny deszcz. Do pokoju weszliśmy całkowicie przemoknięci. Rozpętała się burza na całego. W górach trzeba być przygotowanym na każdą pogodę i być bardzo uważnym.
Drugiego dnia, gdy się obudziliśmy zjedliśmy harcerskie śniadanie, wymeldowaliśmy się z pokoju i ruszyliśmy w góry. Czasu nie mieliśmy za dużo. Wjechaliśmy wyciągiem na Szrenice. O się bała jechać tym wyciągiem, dlatego ja na krzesełku usiadłam z tatą, a mama z O. Na wyciągu złapał nasz deszcz. Nic fajnego, mówię Wam. Kiedy dojechaliśmy na Szrenicę poszliśmy rozgrzać się do Schronisku, gdzie wbiłam sobie kolejną pieczątkę do książeczki PTTK. Potem ruszyliśmy ulubionym szlakiem mamy. Schodziliśmy Mokrą Drogą (zrobiło się wtedy nagle bardzo ciepło. Pogoda w górach zmienia się bardzo szybko) przez Schronisko Pod Łapskim Szczytem i dalej żółtym szlakiem aż do Szklarskiej. W mieście mieliśmy jeszcze chwilę czasu i mogłam pójść do Trollandi gdzie szłam trasą zieloną. Lubię wyprawy w góry.